sobota, 1 marca 2008

29.02-01.03 2008 - JAskier w WWA, relacja cz. 1


Z dawna planowany wyjazd do Warszawy nareszcie mógł się odbyć w ten weekend. Planów było sporo, większość udało się spełnić, ale zacznijmy od początku. Przede wszystkim moim celem było pokazać Mech Wars graczom warszawskim. Plan ten miał być wypełniany od filii znanego sklepu planszówkowego - Graala – znajdującego się w centrum Blue City. Dotarłem doń około godziny 11.00 w piątek. Całość naprawdę mnie urzekła. Nie dość, że wchodząc z parkingu podziemnego nie da się go pominąć to wrażenie jakie na mnie wywarł jest kolosalne. Pierwsze skojarzenie to sklep Games Workshopu w Londynie.

Ładny wystrój, obsługa w firmowych koszulkach i możliwość zagrania i wysłuchania opini na temat wielu gier. No, ale przejdźmy do tego co ów Graal ma w sobie takiego ciekawego. Przede wszystkim asortyment, który każdego zagorzałego planszówkowca po prostu zwali z nóg. Całe tabuny regałów zapełnione grami, i to prawie w całości planszowymi (jest też nieco bitewniaków/karcianek kolekcjonerskich), fajna obsługa (z którą to naprawdę sporo grałem i rozmawiałem na wszelkie tematy związane z planszówkami – z tego miejsca pozdrawiam poznanych przeze mnie obsługantów – Da Silve, Bufeta i innych) i stoliki do grania, praktycznie stale oblegane przez fanów gier. Gdy tylko zintegrowałem się z chłopakami z Graala i jako tako ogarnąłem po podróży mogłem przejść do sedna sprawy. Wyjąłem Mech Wars i pograliśmy na wolnym w tym momencie stoliku. Gra cieszyła się dosyć sporym zainteresowaniem jak na wczesną, piątkową godzinę. Początkowo zagrałem z Da Silvą, po chwili, urywając się z na chwilę z pracy wpadł Bazik. Było bardzo miło, dodatkowo podkreśla to moje zwycięstwo ;). Później udałem się do MacDonalda na obiadek, i pojeździłem chwilę na deskorolce w Kamuflage Blue City Sprite Park (naprawdę przedni obiekt!). Zajęło mi to dosłownie parę minut bo już z powrotem pędziłem do Graala by pograć w przyniesione przeze mnie Army of Frogs. Niestety przegrałem z kretesem :(.

Później wciągnąłem się w ciekawą, drewnianą łamigłówkę logiczną i spędziłem przy niej prawie pół godziny. Spodobała mi się na tyle, iż poważnie rozważam zakup jakiejś łamigłówki. Bawiłem się naprawdę świetnie. Chwilę po tym – jako że zbliżała się godzina 16.00, kiedy to byłem umówiony na odjazd do klubu Agresor – postanowiłem zrobić zakupy. Tak oto w ręce trafiły mi Tichu, 6 nimmt! i Samurai, które wkrótce w klubie będziemy mogli protestować. Ani się obejrzałem, a nastała godzina 16.00 i wpadł po mnie Jax (któremu ogromnie dziękuję, za podwiezienie do Politechniki Inżynierii Środowiska, przy ulicy Nowowiejskiej 20, gdzie mieści się takie warszawskie Planszowanie. Takie Planszowanie tylko… 10 razy większe.

CDN

Tekst: JAskier
Zdjęcia: Pancho

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz